Po kilku odbytych podróżach na różne krańce włoskich miast, zawsze dochodzę do tego samego wniosku; im mniejsze i nieczęsto odwiedzane przez turystów, tym więcej w nich miłości. Bergamo mimo swojej popularności z końcem września zamieniło się właśnie w to miejsce, przez które chce się spacerować od wczesnych poranków, aż do późnego zmroku. Na drogach starego miasta można było spotkać niewielu już przyjezdnych, a jedynie zapach świeżo parzonej kawy, wijącej się między ciasnymi uliczkami, miłe spojrzenia miejscowych sklepikarzy, ostatnie zbiory winogron i tę dwójkę ze zdjęć, biegającą po starożytnych kostkach od Piazza Vechia aż do Piazza Duomo.